Ścisk budynków na półwyspie uniemożliwia kontakt z przyrodą po powrocie z plaży.
NIE U NAS!
Pensjonat Nawydmach to cisza, spokój, las dookoła zamiast domów.
Po powrocie z plaży masz wiele możliwości. Relaks na basenie z podgrzewaną wodą.
Od połowy marca, w zależności od pogody, do połowy lipca basen jest kryty. Pozwala to na zabawę nawet w deszczowe dni. Basen jest ponownie kryty od września do początku listopada.
Dookoła naszego obiektu nie ma innych domów. Teren nie jest ogrodzony. Do twojej dyspozycji są okoliczne wydmy. Popołudniami możesz odpoczywać w pobliskim lasku lub biesiadując ze znajomymi. Dzieci znajdą nieskrępowane miejsce do zabawy wśród okolicznych drzew i wzgórz wydmowych.
Jeśli robi Ci się niedobrze na widok straganów z gadżetami,z lodami i z wszelkiej maści jadłem nadmorskim, ogólnie rzecz biorąc na widok jarmarku na trasie do plaży,
jeśli masz dość zatłoczonych pól namiotowych, na których ciężko o ekskluzywną intymność,
jeśli mimo, iż zapłaciłeś za luksusowe apartamenty to czujesz w się jak sardynka w puszcze z uwagi na natłok ludzi skupionych na zbyt wąskim pasie lądu,
jeśli twoja plaża mniej zatłoczona jest niż ta we Władysławowie to wciąż dla Ciebie to zbyt wiele ludzi na plaży,
przeczytaj poniższy tekst, aby zrozumieć, że stwierdzenie „pojechać na HEL” nie oznacza zawsze to samo. Dowiesz się jak bardzo skrajnie odmienne są miejscowości na półwyspie Helskim w porównaniu do okolic masta Hel.
W podręcznikach do geografii półwysep helski jednolity ogonek na północy Polski. Gdy przyjrzymy się mu bliżej z użyciem dokładniejszej mapy okazuje się, że półwysep składa się dwóch części.
Pierwsza bardzo wąska – ( w najszerszym punkcie 1 km) na odcinku od Chałup po Juratę i druga, która przypomina wyspę. Ta część zaczyna się za granicami Juraty jadąc w kierunku miasta Hel. Ląd ma tam szerokość do 4 km i długość 10 km.
Piaszczysta łacha, porosnięta lasem, po której wędrują wydmy od morza do zatoki, czyni ten końcowy odcinek półwyspu Helskiego całkiem innym od pozostałej części i skrajnie przyjemniejszym do wypoczynku miejscem.
Od Chałup aż do Juraty w każdym helskim kurorcie wczasowicze mają do dyspozycji jedynie jedną piękną piaszczystą plażę od strony morza. Na całym odcinku, od Władysławowa do letniej rezydencji prezydenta nadbrzeże od strony zatoki przypomina brzeg jeziora a plaża tam nie występuje. 7 dni urlopu – codziennie na tej samej plaży? Nuda!
Najbardziej znana i zatłoczona to plaża przy bulwarze dla tych, którzy lubią mieć gastronomię pod ręką praktycznie bez wychodzenia z plaży. Oferuje fantastyczny widok na port i wieżowce Gdyni, Gdańska i Sopockie molo. Można poczuć klimat portowego życia.
Druga pod względem obłożenia jest plażą nadmorską – najdłuższa, łatwo dostępna po wydeptanych szlakach, zorganizowana plaża na półwyspie. Plaża pod opieką miasta Hel – sprzątana, z zapleczem gastronomicznym na plaży plus ochroną ratownika.
Parafrazując – że nie wjedziesz dwa razy na tą samą plażę. Prądy morskie intensywnie i nieprzerwanie kształtują na nowo helski cypel. Szczególnie widać to na początku Polski. Można godzinami obserwować jak prądy od strony morza i prąd od strony zatoki pcha fale naprzeciw siebie, które następnie malowniczo zderzają się na szczycie. Gdy za rok przyjedziecie na tą plaże już nie będzie taka sama – możecie być tego na 100% pewni.
Mimo łatwego dojazdu asfaltową drogą, praktycznie nie uczęszczana plaża od strony zatoki, wielce urokliwa i specyficzna. Plaża bez wydmy. Płaski teren ją poprzedzający porośnięty jest malowniczo dziką różą. Ukrytego dostępu do niej chroni teren portu wojennego.
Plaża ma dwie historyczne tajemnice i podwodne życie.
Pierwsza, którą pobudza wyobraźnię odkrywców. Około 100 metrów od brzegu ciągnie się największa helska mielizna o głębokości do 1 metra. To tutaj w średniowieczu stało wielkie miasto Hel otoczone murowanym murem!. Zmiany półwyspu helskiego, które następują co roku, przed 600 laty doprowadziły do tego, ze morze zabrało średniowieczny Hel, w którym urzędowali bałtyccy piraci. Często po sztormach zdarza się wyciągnąć z dna średniowieczne cegły. To doskonałe miejsce do snoorklowania. Mielizna pełna jest życia i wytrwały obserwator przyrody znajdzie tutaj doskonałą rozrywkę.
Na krańcu plaży znajdziemy namacalną pamiątkę z historii. W latach 50, by chronić port wojenny przed jesiennymi sztormami i losem, który spotkał średniowieczny Hel, wojsko osadziło na mieliźnie dwa statki wojskowe. Dwa znacząco wystające z wody wraki zgromadziły dookoła wiele białego piasku tworzą wręcz karaibskie kolory pobliskiej laguny.
Między Juratą a Helem już w czasach I RP utworzono teren wojskowy. Od lat 50 do lat 90 teren całkowicie zamknięty dla turystów. Wszystkie wydmy i lasy dookoła Helu skrywają mnóstwo zabytków wojskowych po czasach I RP, III Rzeszy i PRLu. Do dzisiaj wśród lasów spotkasz zamknięte enklawy, gdzie wojsko ma podziemne składy broni.
Dla spragnionych ekskluzywnych miejsc plażowiczów najważniejsze jest, że te 40 lat izolacji wyryło trwałe przekonanie większości społeczeństwa, że cypel Helski to miasto Hel i plaże nr 1 i nr 2. Większość nawet nie pomyśli o tym, że w odległości kilku kilometrów mają skarb plażowicza, którego nie kupią za żadne pieniądze płacąc krocie za namioty w Chałupach czy apartamenty w Juracie.
Im bardziej w stronę Juraty tym bardziej na brzeg półwyspu od strony zatoki dochodzi do zderzenia wędrujących wydm i prądu zatokowego. Efekty są fantastyczne – tuż za wąską plażą stoją piaskowe ściany. Doskonałe miejsce do turlania się po piachu prosto do morza. Za wyjątkiem okolic dawnego ośrodka wypoczynkowego dla oficerów wojska polskiego, teren jest całkowicie pusty. Dla wytrwałych spacerowiczów lub rowerzystów, którzy chcą oddalić się od ośrodka na odległość 500- 600 metrów, czekać będą wspaniałe tereny ze ścianami piachu tuż przy morzu oczywiście bez żywego ducha w okolicy. Przyroda jest dziewicza, warta dotarcia do tego miejsca tylko dla niej. Wody zatoki są płytkie więc bardzo szybko się nagrzewają. Już w maju nadają się do pływania a w lato temperatura grubo przekracza 20 stopni. Ściany wydm od strony morza chronią od wiatru. To miejsce bardziej przypomina plaże i morze jakie znamy z klimatów krajów południowych a nie z nad Bałtyku.
Na koniec najlepsza - dzika plaża od strony morza, która ciągnie się do szwedzkiej górki (najwyższej wydmy w okolicach miasta Hel) kilka kilometrów w stronę Juraty. Tutaj jest wszystko o czym marzy spragniony intymności i wolności plażowicz. Szeroka na 100 metrów plaża. Biały piasek nietknięty ludzką stopą, zaczesany przez wiatr. Zero ludzi. Nawet w szczycie sezonu jeśli wybierzesz odpowiednio oddalony punkt od ostatniego publicznego wejścia na plaże, zagęszczenie „osad plażowiczów” wyiesie jedna na 500 metrów. Poza szczytem sezonu plaże są kompletnie puste, prawdziwy raj dla wstydliwych nudystów. Z uwagi na brak natłoku ludzi często zdąża się spotkać foki wygrzewające się na piasku.
Jedyny minus wiatr i wędrujący czasem po mokrym piachu przy brzegu piechurzy pokonujący trasę Jurata - Hel. Z uwagi jednak na szerokość plaży, usytuowanie swojego parawanu z dala od linii brzegu daje spokój od obu przypadłości i pozwala się cieszyć rajskim klimatem.